Nadwrażliwość słuchowa
Wiele osób z całościowymi zaburzeniami rozwojowymi cierpi na nadwrażliwość słuchową.
Artykuł nie będzie opracowaniem naukowym, a jedynie przybliżeniem tematu ze strony mamy osoby z zaburzeniami i samej posiadającej takie zaburzenia.
Czym jest nadwrażliwość słuchowa? Osoba z całościowymi zaburzeniami rozwojowymi niemiło czy wręcz boleśnie odbiera pewien zakres dźwięków. Zazwyczaj są to dźwięki o natężeniu mniejszym niż 100-90 db.
Na rysunku przedstawiono uśredniony zakres słyszalności dla ludzi. Obszar zakreskowany na niebiesko to tzw. „zakres słyszalności”. Dźwięki z zakresu pod tym obszarem są zbyt ciche by mogły być słyszalne, a dźwięki powyżej sa tak głośne, że nie daje się ich wyróżnić jako dźwięk (człowiek nie rozróżnia wtedy ani wysokości ani barwy czując jedynie ból)
Z wykresu wynika również, że dźwięki poniżej 16Hz oraz powyżej 20 KHz nie są rejestrowane przez ludzki narząd słuchu.
Osoby z nadwrażliwością słuchową często mają jej tak wysoki poziom, że ludzie nie są w stanie tolerować nawet normalnych dźwięków w ich środowisku – codziennych odgłosów z otoczenia, zwykłej rozmowy czy nawet cichej muzyki. Stan słuchu może być przy tym całkowicie w normie. Jednakże najczęściej - to zaburzenia obwodowej części narządu słuchu wyzwalają szereg nieprawidłowych procesów w centralnych drogach słuchowych prowadząc do powstania nadwrażliwości na dźwięki.
Z informacji pozyskanych przeze mnie u laryngologów w Ośrodku w Kajetanach wynika, iż układ nerwowy stara się wyrównywac wszystkie „defekty”, które ma. I tak zmniejszający się napływ informajci kompensuje zwiększeniem wrażliwości. Przy czym co ciekawe - w pewnych sytuacjach wzmocnienie w drogach słuchowych ‘wymyka się’ z pod kontroli. Dzieje się tak również przy prawidłowo funkcjonującym uchu np. po przebywaniu w kabinie ciszy, przy dłuższym zatkaniu przewodu słuchowego zewnętrznego lub dłuższej izolacji od zewnętrznych dźwięków. Ta „izolacja” może mieć miejsce np. w przypadku noszenia wygłuszających słuchawek. Sytuacja taka może prowadzić do obniżenia progu dyskomfortowego słyszenia i powstania nadwrażliwości słuchowej (ang. hyperacusis).
Nadwrażliwość słuchową można podzielić na:
Obwodową, Jest ona związana z brakiem odruchu z mięśnia strzemiączkowego, który stanowi naturalny mechanizm chroniący ucho wewnętrzne (ślimak) przed zbyt głośnymi dźwiękami. Gdy ten mechanizm zawodzi, wówczas przy danym natężeniu bodźca, do ślimaka dociera więcej energii akustycznej niż zwykle, co może powodować zwiększone odczuwanie głośności danego dźwięku. Z taką sytuacją spotykamy się np. w przebiegu obwodowego porażenia nerwu twarzowego, zespole Ramsaya Hunta, po stapedektomii (po operacji otosklerozy), w męczliwości mięśni (myasthenia gravis).
- Mieszaną (obwodowo-centralną), występującą w uszkodzeniu ślimaka – przy niedosłuchach ślimakowych, gdzie częstym objawem klinicznym jest zjawisko wyrównania głośności (recruitment).
- Centralną, która jest związana z zaburzeniami poziomu 5-hydroksytryptaminy (5-HT) czyli serotoniny w ośrodkowym układzie nerwowym (OUN). Serotonina jest aminą biogenną produkowaną w mózgu i jelitach z tryptofanu i odgrywa rolę ‘hamującą’ w OUN. Związana jest z mechanizmami snu, procesami emocjonalnymi, napędem ruchowym, seksualnym i pokarmowym. Wpływa modulująco na przekaźnictwo bodźców czuciowych i bólowych. Reguluje ponadto czynność podwzgórza i przysadki, zwłaszcza wydzielanie ACTH i gonadotropin.
Od nadwrażliwości słuchowej należy odróżnić mizofonię i fonofobię. Mizofonia jest to ‘nielubienie’ czy awersja do niektórych dźwięków. Fonofobia wiąże się z lękiem przed dźwiękami, (tak jak inne fobie), który wynika najprawdopodobniej z utrwalonego, nadmiernego pobudzenia układu limbicznego - odpowiedzialnego za emocje. Objawem fonofobii to m.in. irytacja z powodu niektórych dźwięków o strach przed własnym głosem. W skrajnych przypadkach może prowadzić do mizofonii. W przypadku mizofonii występuje silnie negatywna emocjonalna reakcja w odpowiedzi na określone odgłosy, szczególnie te wywoływane przez ludzi: głośny oddech, chrapanie, mlaskanie, pociąganie nosem itp. Reakcją na to jest mieszanina złości i lęku połączona z chęcią walki i ucieczki. W celu poprawy komfortu życia stosuje się psychoterapię poznawczo-behawioralną.
Terapia nadwrażliwości słuchowej Obserwując dzieci z nadwrażliwością słuchową i czytając opowieści w grupach i forach internetowych dochodze do wniosku, że rodzice stosują właściwie 2 metody walki z nadwrażliwością słuchową:
- terapię słuchową
- stosowanie słuchawek wygłuszających.
W przypadku terapii słuchowych nie udało mi się znaleźć do dnia dzisiejszego wiarygodnych pełnych badań naukowych, które potwierdzałyby skuteczność stosowania tych metod. Stosowane najczęściej metody to terapia Tomatisa i terapia Johanssena. Każda ma swoje plusy i minusy, zazwyczaj szeroko opisywane i przedstawiane przez propagatorów danej metody. Każda niestety jest również droga i wiele osób po ich przeprowadzeniu nie widziała żadnych efektów.
Metoda, o której mało się pisze jest wprowadzanie tzw. Terapia dźwiękiem. Ja sama usłyszałam o tym podczas wizyty w Klinice szumów usznych w Kajetanach. Podeszłam do tego z wielkim dystansem, ale im więcej czytam o samej metodzie to wydaje mi się po pierwsze tania, po drugie prosta do przeprowadzenia. Po trzecie – myślę, że nie wymaga jeżdżenia z dzieckiem na zajęcia na drugi koniec miasta.
Na czym więc polega ta wspaniała „metoda”? Chodzi po prostu o stopniowe odczulanie dziecka na dźwięki. Mi wytłumaczono, że ucho inaczej słyszy dźwięk z telewizora czy radia, więc absolutnie nie chodzi o tego rodzaju dźwięki. Chodzi o zakup prostej fontanny domowej. Przykładowe zdjęcie poniżej.
Fontanna generuje stały dźwięk – szum. Ucho przyzwyczaja się, że ten dźwięk jest stale, stąd nie reaguje po jakimś czasie gwałtownie na inne dźwięki. Wyobraźmy sobie, że siedzimy w pustym pokoju. Wokół cisza. Ma to symulować to wyciszanie dla naszych dzieci, które mają nadwrażliwość słuchową, zakładanie im słuchawek itp. Jeśli spadnie książka gwałtownie – podskakujemy na krześle z wrażenia. Jeśli w tle byłyby inne dźwięki – ten sam dźwięk spadającej książki nie byłby taki dotkliwy dla naszych uszu.
Lekarze z Kajetan twierdzili, że podobnie działa wprowadzanie odsłuchiwania muzyki relaksacyjnej – dźwięków natury. Na początku cichutko, po to by ucho się przyzwyczaiło. A następnie nieco głośniej, by wreszcie osiągnąć taki poziom, by tolerować bez dyskomfortu normalne dźwięki.
Gdy szukałam naukowych podstaw tych informacji znalazłam nazwę „biały szum”. I rzeczywiście! To jest dźwięk, który niemowlę słyszy jeszcze będąc w łonie matki.